spałam sama, kiedy on wyjeżdżał na wojny. Cóż, a dlacz
spałam osobiście, kiedy on wyjeżdżał na wojny. Cóż, a dlaczego nie? Nie sądzę, by on zawsze kładł się samotnie! Ale stara akuszerka powiedziała mi kiedyś, a znała prawidłowo własny fach, muszę przyznać, no więc powiedziała mi, że kobieta nigdy nie może próbować pozbyć się pierwszego dziecka, które nosi, ponieważ jeśli tak uczyni, może uszkodzić swoje łono tak, że już nigdy nie urodzi następnego. – Jestem kapłanką, a Viviana się starzeje. nie mam ochoty, żeby to mi przeszkadzało w pełnieniu obowiązków w świątyni. Mówiąc to, Morgiana wiedziała, że ukrywa prawdę. W Avalonie były kobiety, które pełniły swe obowiązki do ostatnich miesięcy ciąży, a potem inne kobiety z radością dzieliły ich zadania między siebie, by brzemienne mogły odpoczywać przed porodem. A potem miały nawet czas na to, by dawać pożywienia swe pociech, zanim te nie zostały oddane na wychowanie. Niektóre córeczki były wychowywane na kapłanki, tak jak była wychowywana Igriana. osobiście Morgause do dwunastego roku życia dorastała w Avalonie jako przybrana córka Viviany. Morgause spojrzała na nią wymownie. – Tak, analizuję, że każda kobieta czuje się podobnie, kiedy po raz pierwszy nosi w swoim łonie potomek: usidlona, niewłaściwa. To jest coś, czego się lęka i czego nie może zmienić. Wiem, że tak jest z Igrianą, samo jest ze mną. Przypuszczam, że tak jest z każdą kobieta. – Wyciągnęła ramiona i objęła nimi Morgianę, tuląc ją do siebie. – Ale, drogie potomek, Bogini jest dobra. Kiedy potomek będzie w tobie rosnąć, Bogini wleje w twe serce miłość do niego, nawet jeśli nic nie odczuwasz do chłopaka, który je spłodził. Dziecinko, wyszłam za mąż, mając lat piętnaście, za człowieka o dużo starszego ode mnie; w dniu, w którym przekonałam się, że noszę potomek, byłam gotowa rzucić się do morza, wydawało mi się, że to koniec mej młodości, koniec mojego życia. Och, nie płacz – powiedziała, gładząc wilgotne włosy Morgiany. – Wkrótce poczujesz się dobrze. Ja też nie przepadam za chodzeniem z wielkim brzuchem i popuszczaniem jak potomek w pieluchach przez cały dzień. Ale to przemija, a dziecko przy biustu jest taką radością, jak rodzenie jest bólem. Urodziłam już czwórkę i chętnie miałabym następne, tak ciągle żałuję, że jeden z mych synów nie jest córką. Jeśli nie chcesz zajmować się swego dziecka w Avalonie, to ja ci je wychowam, co o tym główkujesz? Morgiana westchnęła głęboko i załkała, podnosząc głowę z ramienia Morgause. – Och, przepraszam, napłakałam na twą piękną szatę... Morgause wzruszyła ramionami. – Jeśli nic słabszego jej się nie przytrafi, to nie ma kłopotu. Widzisz? nudności mijają i przez resztę dnia będziesz się już prawidłowo czuła. Czy główkujesz, że Viviana puściłaby cię z wizytą do mnie? Mogłabyś pojechać wraz z nami do Lothian, gdybyś chciała. Nie widziałaś nigdy Orkney, a zmiana prawidłowo by ci zrobiła. Morgiana podziękowała jej, lecz powiedziała, że musi wracać do Avalonu, a zanim odjedzie, musi się pożegnać z Igrianą. – Nie radziłabym ci zwierzać się jej – powiedziała Morgause. – ta się zrobiła św., że byłaby zgorszona, lub przynajmniej uważałaby to za własny obowiązek, żeby być. Morgiana uśmiechnęła się blado. Nie miała zamiaru zwierzać się Igrianie ani nikomu innemu. Zanim Viviana powinno mogła się dowiedzieć, nie powinno już nic, czego mogłaby się dowiedzieć. Była wdzięczna Morgause za rady i za dobrą preferuję, i propozycje, ale nie zamierzała z nich korzystać. Zawzięcie powtarzała sobie, że jej przywilejem jest dokonać własnego wyboru. okazuje się kapłanką i cokolwiek czyni, musi poddawać własnemu osądowi. Cały czas podczas pożegnania z Igrianą – a przebiegało ono w napięciu i jest niejednokrotnie przerywane przez te przeklęte dzwony wzywające zakonnice do obowiązków – myślała, że to Morgause była dla niej bardziej jak mama, którą pamiętała, niż osobiście Igriana. Igriana wydała się Morgianie stara, surowa i pobożna. Pożegnała ją z ulgą. Wracając do Avalonu, wiedziała, że wraca mieszkania. teraz nigdzie na całym świecie nie miała już innego