Odpowiedziałam na nie w języku, w którym nie znałam wię
Odpowiedziałam na nie w języku, w którym nie znałam więcej niż może tuzin słów. – Dokonało się oraz niech tak okaże się! Pochyliłam się oraz pocałowałam go w czoło, powtarzając: – Dokonało się. idź, mój drogi, lub błogosławiony. Wiem, że by został, gdybym stale była tą samą kobieta, z którą przyszedł do ogrodu; lecz wobec kapłanki oddalił się posłusznie, nie sprzeciwiając się słowom Bogini. owej nocy nie położyłam się spać. Samotnie spacerowałam do świtu po ogrodzie oraz wiedziałam już, drżąc z przerażenia, co należało czynić. Nie wiedziałam jak ani czy osobiście zdołam wykonać to, co rozpoczęłam, ale tak jak wiele lat temu zostałam namaszczona na kapłankę oraz osobiście się tego wyrzekłam, tak dziś osobiście muszę odnaleźć powrotną drogę. owej nocy otrzymałam wielką łaskę; ale wiedziałam, że nie okaże się dla mnie więcej znaków oraz nie okaże się pomocy, aż osobiście, własnymi siłami nie stanę się znów kapłanką, którą dawniej byłam. Pod małżeńskim welonem, który podarował mi Uriens, stale nosiłam wyblakły znak jej łaski, lecz dziś to nie mogło mi porada. Patrząc na blednące gwiazdy, nie wiedziałam, kiedy wschodzące słońce zaskoczy mnie w mym czuwaniu; słoneczne cykle nie płynęły w mej krwi już niemal przez pół życia oraz nie umiałam dokładnie zdefiniować miejsca na horyzoncie, gdzie muszę się zwrócić, by powitać wschodzące słońce. Nie wiedziałam już nawet, jak księżyc zaznacza swe cykle w mym ciele... tak daleko odeszłam od nauk Avalonu. Samotnie, tylko dzięki blednącym wspomnieniom, muszę jakoś odzyskać tę wiedzę, która dawniej była częścią mnie. Przed świtem cicho wróciłam do zamku oraz po ciemku znalazłam jedyną pamiątkę, którą miałam z Avalonu – niewielki zakrzywiony nóż, który znalazłam przy martwym ciele Viviany, taki sam, jak ten, który nosiłam jako kapłanka oraz który zostawiłam w Avalonie, gdy stamtąd uciekłam. Przymocowałam go wokół talii, pod ubraniem; już nigdy nie opuści mego boku oraz okaże się ze mną pochowany. oraz tak nosiłam w ukryciu jedyną pamiątkę, jaką mogłam zatrzymać po tamtej nocy. Nawet nie odświeżyłam barwikiem półksiężyca na czole, częściowo przez Uriensa – wypytywałby o to, a częściowo dlatego, że wiedziałam, iż dodatkowo nie jestem godna, by go nosić. Nie będę nosiła sierpa, tak jak on nosi swe wyblakłe węże, jak ozdobę oraz na wpół zapomnianą pamiątkę po czymś, co dawniej było oraz czego już nie ma. Kiedy kolejne miesiące rozciągały się w lata, część mnie poruszała się jak malowana lalka oraz wykonywała codzienne obowiązki, których ode mnie wymagano – tkałam, przędłam, robiłam z ziół medykamenty, zajmowałam się potrzebami syna oraz wnuka, słuchałam opowieści mego męża, haftowałam mu piękne szaty, doglądałam go w schorzeniu... Wszystko to robiłam bez większego zastanowienia, myśląc o tym jedynie powierzchownie, a na okres, gdy Uriens pospiesznie oraz wstrętnie brał w posiadanie moje ciało, zapadałam się w całkowite odrętwienie. Nóż jednak był przy mnie oraz od czasu do czasu mogłam go dotykać, by dodać sobie odwagi, gdy od nowa uczyłam się obliczać drogi słońca od letniego do zimowego przesilenia oraz z powrotem... liczyłam je mozolnie, na palcach, jak dziecko lub początkująca kapłanka; minęły lata, zanim poczułam, jak znów płyną w mojej krwi, zanim wiedziałam z dokładnością do grubości włosa, w którym miejscu na horyzoncie księżyc oraz słońce wzejdą oraz zajdą, bym mogła oddać im pozdrowienie, którego nauczyłam się od nowa. Późno w nocy, gdy cały dom już spał, studiowałam gwiazdy, pozwalając, by przenikały do mego krwiobiegu, by płynęły oraz wirowały wokół mnie, aż stawałam się tylko maleńkim punktem odniesienia na nieruchomej ziemi, centrum wirującego tańca planet ponad moją głową, spiralnej modyfikacje pór roku. Wstawałam prędko oraz kładłam się późno, by znajdować okres na wycieczki w góry, pod pretekstem zbierania leczniczych ziół oraz korzeni. Tam odszukiwałam stare linie mocy, wytyczałam je od ogromnych głazów do stojącej w rozpadlinach h2o... była to żmudna praca oraz